NOWY RAPORT WEI
Ten raport rozkłada protekcjonizm na części pierwsze – od jego fałszywych obietnic po realne koszty – z nadzieją, że gospodarczy populizm ustąpi miejsca rozumowi, zanim świat na dobre zapomni, czym jest dobrobyt zbudowany na wolnym handlu.

Widmo protekcjonizmu powraca
Po latach globalizacji idea protekcjonizmu znów zyskuje zwolenników na całym świecie – od USA po Polskę. O ile do 2019 r. rocznie przybywało globalnie od 100 do 200 polityk protekcjonistycznych – takich, jak cła, subsydia i regulacje produktowe – o tyle po 2019 r. liczba ta wynosi od 200 do 600 w zależności od roku.
Nowoczesna wersja merkantylizmu
Czyli poglądu na gospodarkę, w którym to nie rozwój gospodarczy, a siła państwa jest priorytetem. Pogląd ten dominował w czasach przedkapitalistycznych. Protekcjonizm łączy skrajną lewicę i skrajną prawicę. Zarówno nacjonalistyczna prawica, jak i antykapitalistyczna lewica nawołują do ochrony rynku przed importem.
Sześć argumentów
Zwolennicy protekcjonizmu korzystają z sześciu rodzajów argumentacji. Protekcjonizm ich zdaniem to ochrona raczkujących branż gospodarki, zapewnienie równych zasad gry, ochrona istniejących i tworzenie nowych miejsc pracy, poprawa bilansu handlowego, wspieranie rozwoju kluczowych dla rozwoju państwa branż oraz bezpieczeństwo strategiczne.
Opinia 90% ekonomistów
O szkodliwości protekcjonizmu przekonanych jest 90 proc. ekonomistów. Ekonomiści ostrzegają, że zamykanie rynków uderza w dobrobyt zarówno kraju, jak i jego partnerów handlowych.
Za wolnym handlem
Ekonomiści podkreślają, że wynikający z protekcjonizmu brak presji konkurencji może rozleniwić firmy i sprawić, że nigdy nie staną się globalnie konkurencyjne. Ponadto protekcjonizm zniekształca rynek i podbija ceny. Ochrona danej branży może chwilowo powstrzymać upadek fabryk, ale wyższe koszty surowców i odwet partnerów handlowych potrafią zlikwidować więcej etatów niż uratowano.
Przewaga komparatywna
Pojęcie przewagi komparatywnej to jedno z najważniejszych pojęć w nauce ekonomii. Kraje bogacą się, produkując to, w czym są relatywnie najlepsze. Gdy państwa blokują handel, rezygnują ze specjalizacji i odcinają się od globalnych łańcuchów dostaw, tracą szansę na szybszy wzrost. Próba wspierania branż, które są już rozwinięte gdzie indziej, wprost występuje przeciw mechanizmowi przewagi komparatywnej i wiąże się z wysokim ryzykiem zmarnowania pieniędzy.
Samonapędzający się mechanizm zniszczenia
Jednostronne podnoszenie ceł często wywołuje odwet partnerów, eskalując konflikt. Przykład: wojna celna USA– Chiny – obie strony poniosły miliardowe straty. Badania wykazały, że na cłach nałożonych przez Trumpa na import z Chin w 2018 r. Amerykanie stracili 8,2 mld dolarów w rok, a eksport amerykański spadł o 2,4 mld miesięcznie.
Na protekcjonizmie zyskują lobbyści
Na osłonie rynku zyskują chronione koncerny i branże oraz politycy budujący kapitał na hasłach „obrony miejsc pracy”. Traci zaś reszta społeczeństwa: konsumenci (wyższe ceny) i efektywne firmy, którym trudniej konkurować na rynkach zagranicznych.
Należy robić wszystko, by nie dopuścić do powtórki z lat 30 XX w. W 1930 r. USA drastycznie podniosły cła w nadziei ratowania gospodarki. Inne kraje odpowiedziały tym samym, a globalny handel załamał się o 65 proc. W takich warunkach osłabienia relacji handlowych wzrosło prawdopodobieństwo konfliktu handlowego.
